Zobaczyłam Charliego śpiącego, był bez koszulki, więcej nie umiałam zobaczyć. Ale, ale! Była tam... DZIEWCZYNA. Spali tak razem przytuleni do siebie. Zauważyłam na jego twarzy ślad ust w ohydnym kolorze. Czułam zapach alkoholu. Zażenowana poszłam do pokoju obok. Bałam się tam wejść. Kiedy przekroczyłam próg byłam przerażona. Było to dokładnie to samo. Wyszłam z jego domu z płaczem. Wróciłam do mojego domu. Przed drzwiami otarłam łzy. Stwierdziłam że nie powiem o tym co widziałam Marice. O tym że widziałam Leo... W ostateczności powiem o Charliem ale na razie nie będę się do niego odzywać. Weszłam do salonu. Czekała na mnie dziewczyna. Jadła śniadanie. Dosiadłam się do niej i pogadałam. Gdy zjadła zaczęła dzwonić do Leo. Byłam ciekawa jak to przebiegnie.
-Hej Kotek!
-Yyy... Hej.
-Coś się stało?
-Nie, nie! Jest okey.
-No dobra... Przyjdźcie dzisiaj do nas za godzinkę, oki?
-Będziemy. Muszę kończyć pa!
Jaki to dobry aktor. Powinien pracować bardziej w teatrze niż w branży muzycznej. Godzinę później chłopcy zjawili się u nas w domu. Charlie podszedł do mnie i się przytulił. Nic nie robiłam tylko stałam. Chciał mnie pocałować. Odwróciłam głowę.
-Co jest?
-Gówno.-powiedziałam i poszłam do siebie na górę. On pobiegł za mną.
-Co się stało?
-Wiesz, nic. Wszystko jest okey. Nic mi się nie stało. Nic. NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ CZŁOWIEKU!
-Dlaczego?-zapytał zdenerwowany
-Jeszcze się pytasz? Nie jesteśmy już razem, miej to na uwadze. Wszystko widziałam. Nie powiedziałam tylko Marice.
-To było spontaniczne. Naprawdę!
-Myślałam że będę z tobą szczęśliwa. Myliłam się.
-Przepraszam...
-Ile razy mam to jeszcze usłyszeć?
-Nie usłyszysz. Obiecuję.
-Bo już cię nie spotkam. Nie trawię zdrad.-zamknęłam mu drzwi przed nosem. Usiadłam na łóżku. Na jego miejscu. Chyba muszę zamienić łóżko na jednoosobowe. O FUCK! Przypomniało mi się! Daniel został już wybudzony! Alex mi mówił... Otworzyłam drzwi i chciałam wybiec z pokoju. Niestety Charlie siedział na schodach. Starałam się przejść tak najciszej i żebym mu nie przeszkodziła. Schodząc ze schodów chłopak miał schowaną twarz w rękach. Złapał mnie za kostkę i trzymał ją.
-Stój...
-Spieszę się.-wyrwałam mu nogę z rąk. Poszłam na dół. Chciałam wybiec z domu lecz zatrzymała mnie Marika.
-A ty gdzie?
-Do Daniela.
-To może Charlie cię podwiezie?
-Nie wypowiadaj tego imienia! Poradzę sobie BEZ NIEGO. A ty...-wskazałam na Leo- Pilnuj się.-chłopak trochę się przeraził. Wyszłam i zamówiłam taksówkę. Muszę nauczyć się prowadzić... Nagle zza drzwi wyszedł Charlie.
-A ty tu co?-syknęłam
-Jedziemy do Daniela. Moim autem.
-My?
-Tak my. Tu stoi moje auto. Wsiadaj.-otwarł mi drzwi. Wsiadłam ale bardzo niechętnie. Jechaliśmy na miejsce w ciszy. No czasem coś tam rozmawialiśmy...
-Stella... Ja nie umiem bez ciebie żyć... Wybacz mi...
-Wybaczę. Ale nic oprócz tego. Nic nas już nie będzie łączyło...
-Jeszcze zobaczymy...-szepnął pod nosem. Chwilę później byliśmy już pod szpitalem. Złapałabym go za rękę ale nie mogę. Weszliśmy więc do szpitala. Pielęgniarka pokazała nam gdzie leży Daniel. Weszliśmy do jego sali. Leżał i był podpięty do wielu rurek. Bałam się go dotknąć. Gdy wchodziliśmy chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Stella... Marzenia się spełniają. Chodź tu.-pokazał na łóżko.Usiadłam tam, Charlie na krześle.
-I jak się czujesz?-zapytałam. Szczerze powiem że byłam bardzo wzruszona.
-100 razy lepiej niż wcześniej. Ty tu jesteś. Charlie! Stary jak tam?
-Hej... Słabo.-spojrzał na mnie.
-Bardzo do siebie pasujecie. Widziałem to na samym początku jak i teraz. Jesteście razem?
-Po tym co się stało już nie...
-Ale będziecie. Jesteście jak dwie krople wody.
-Nie będziemy. Kiedy wychodzisz?
-Za tydzień.-do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Musiała nas wyprosić bo coś tam. Wyszliśmy ze szpitala.
-To może kino?
-Przestań! Odwieź mnie do domu!-wrzasnęłam prawie płacząc
-Dobra...-otworzył mi drzwi. Weszłam do auta i zaczęliśmy jechać. Kilka minut później byliśmy pod moim domem. Chłopak zatrzymał się.
-To co?
-Nara.-wyszłam z auta. Wbiegłam do domu na górę. Nikogo nie było w domu. Stwierdziłam że muszę iść się przewietrzyć. Wyszłam ponownie z domu zakrywając zapuchnięte oczy okularami. Szłam spokojnie do parku. Weszłam do parku i zobaczyłam parę idącą razem za rękę, całującą się. Miałam ogromnego doła. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Dosiadł się do mnie jakiś chłopak. Patrzał na mnie. Patrzał na mnie wzrokiem współczucia.
-Co się gapisz?!-krzyknęłam szlochem. Kiedy na niego spojrzałam przypominał mi kogoś.
-Przepraszam...-odparł. Był taki wyrozumiały. Wtuliłam się w niego. Czułam jakby był taki jak ja.
-Coś się stało?-zapytał
-Chłopak mnie zdradził... Już nie mój chłopak.
-Współczuję...-porozmawialiśmy trochę. No dobra rozmawialiśmy bardzo długo. To Lukas. Nie mam pojęcia skąd kojarzę. Pochodziliśmy trochę... Takie bratnie dusze. Strasznie go polubiłam. Chodzi już na studia. Też tańczy. Wiem że to za wcześnie ale czuję że zrobiłam dobrze; to mój chłopak. Odprowadził mnie do domu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam karteczkę na stole:
Jestem u Leo.
Tylko ja sama...Już nie! Jestem przecież z Lukasem, cudownym chłopakiem o wielkim sercu. Zjadłam coś i poszłam spać. To był trudny dzień.
--------
Hej!
Jak tam u was? U mnie tam meega słabo że w życiu tak nie miałam.
Pomocy! Naprawdę jest źle. Bardzo źle.
A teraz rozdział...
I jak się podoba? Co myślicie o Lukasie? Spoko czy raczej nie?
No ja wiem że to tak szybko ale cóż, BYWA.
No i jaa muszę już kończyć i...
Kocham was Katy Moje!
17 TYSIĘCYY! WoW.
Nie wiedziałam że nas ty tak dużo...
Dobra, dobra...
KONIEC!
Baaj...
P.S. Madziu pomóż...